Lambda Synthetics PolyPulse to groovebox o surowym, przemysłowym designie, który nie każdemu przypadnie do gustu. Wygląda trochę jak panel sterowania z radzieckiej elektrowni jądrowej, więc jeśli szukasz czegoś klasycznego, to raczej nie tu. Obudowa jest jednak bardzo solidna i pełna pokręteł oraz przycisków - 32 enkodery, 13 potencjometrów i 65 klawiszy w tym dwuklawiaturowa oktawa.
Każda ze ścieżek ma własny algorytmiczny sequencer, syntezator polifoniczny, efekty audio i dedykowany XY touchpad. Sequencer działa inaczej niż typowe - rytm i wysokość dźwięku programujesz osobno. Rytmy powstają na bazie czterech niezależnych pulsów na ścieżkę, co daje spore pole do tworzenia złożonych polirytmii. Wysokości dźwięków przypisujesz z globalnej listy nut, którą możesz odwracać lub losować.
PolyPulse oferuje kilka rodzajów syntezy: klasyczny subtractive, FM, addytywny, granularny oraz modelowanie fizyczne. Do tego dochodzi quad engine z czterema slotami konfigurowalnymi pod syntezę perkusji i stereo sample playback. Urządzenie ma też 26GB pamięci na pokładzie, więc miejsca na próbki nie zabraknie.
Na każdej ścieżce możesz użyć do czterech efektów spośród kompresji, pogłosu, delayu, EQ, drive’a czy emulacji taśmy. Master bus ma też cztery sloty efektowe. Modulacje są rozbudowane - możesz przypisać LFO o wielu przebiegach, obwiednie AD, 16-stopniowe sekwencery czy randomizery do praktycznie każdego parametru w silnikach dźwięku i efektach.
Pod względem wejść i wyjść jest sporo: stereo wyjście słuchawkowe, cztery wejścia audio, osiem wyjść audio, MIDI DIN in/out, trigger in/out oraz port Ethernet służący do aktualizacji firmware’u i przesyłania próbek. Ekran OLED jest funkcjonalny, ale dla niektórych może być za mały do wygodnej edycji.
PolyPulse kosztuje około 2000 euro/dolarów i jest produktem niszowym skierowanym do muzyków szukających eksperymentalnych narzędzi do live actów i sound designu. Jego nietypowa konstrukcja oraz algorytmiczny workflow sprawiają, że wyróżnia się na rynku grooveboxów.